Ometepe – czyli mała wysepka na środku jeziora Nikaragua, wystarczająco duża by zmieściły się na niej dwa wulkany (Concepcion i Maderas), tysiące drzew bananowych i platanos oraz hordy małp, wystarczająco mała by każdego dnia wpadać na osoby które poznało się wcześniej, a to w okolicznej restauracji, a to w hostelu….była to świetna szkoła hiszpańskiego bo turystów spotkałam niewielu, a mój przewodnik, który zarzekał się że angielskim włada wyśmienicie, trochę z prawdą się rozminął, bo jak się okazało gdzies pomiędzy fraza how are you i where are you from bezpiecznie podryfował w stronę swojego ojczystego języka.
Czego nauczyłam się przez trzy dni na Ometepe?:
- lodo –błoto
- reballoso – ślisko
-caerse – upaść
- cuidado – uważaj
- llevar – padać
- resballarse - poślizgnąć się
Nie trzeba być orłem żeby domyślić się w jakich warunkach przyszło mi tę uroczą wysepkę odkrywać. Byłam jednak dzielna, i choć w drodze na usłany błotem Maderasa kilka bitew z grawitacja przegrałam , koniec końców stanęłam na szczycie wulkanu bez połamanych nóg, rąk czy skręconych kostek….Ucierpiały jedynie moje buty – które swój żywot zakończyły w koszu na śmieci – oraz pani z pralni, hojnie obdarzona przeze mnie portkami upapranymi od pasa w dół….