8 lat temu do malej wisoki w Pueblo Nuevo sprowadzilo sie kilku czlonkow gangu z Managui. Chlopcy uprzykrzali zycie mieszkancom jak tylko sie dalo rabowali, tlukli, doszlo nawet do morderstwa, ktore jak wiele innych przestepstw uszlo im plazem...Policja okreslana dostojnym mianem - mierda (gowno!) nie robila absolutnie nic (no moze za wyjaatkiem raportowania i opisywania zdarzen, prowadzenie biurokracji jest zdecydowanie ich ulubionym zajeciem) Zniechecony biernoscia wladzy jeden z mieszkancow Pueblo Nuevo postanowil wziac sprawe w swoje rece! w tym celu chwycil za maczete i w srodku dnia na placu wypelnionym ludzmi pocwiartowal szefa gangu (no moze doslownie go nie pocwiartowal ale zadal mu kilka smiertelnych ciosow tak ze efekt koncowy wygladal ponoc makabrycznie) i uciekl. Policja pojaiwla sie oczywicsie duuuzo pozniej zeby napisac raport....Na pogrzeb pana szefa zjechali sie gangsterzy z Manguy, ktorym bardziej niz na pozegniu sie z panem szefem zalezalo na zemscie..
Ta historia wydarzyla sie kilka dni temu, opwiedzial mi ja moj nauczyciel hiszpanskiego ktory mieszka w Pueblo Nuevo ...na moje uporczyywe pytania o to jak zareagowala policja na to wszystko,Oskar (nauczyciel) tylko poblazliwe sie usmiechal i powtarzal krociotkie slowo Mierda!...rodzina mordercy (a zarazem wybawcy wioski)pozostawiona jest sama sobie, panowie funkcjonariusze pofatygowali sie tylko by poinformowac jej czlonkow o istniejacym niebiezpieczenstwie, jakby sami o tym nie wiedzieli widzac chlopow z gangu spacerujacych prze ich domem ...
Narzekamy na system, na zniewolenie i takie tam ale jak sie spojrzy na sprawy z takiej perspektywy to moze istnieje dla niego jakies uzasadnienie...