Dni na florydzie topily sie po wplywem promieni slonecznych i rozlewaly po czasoprzestrzeni niepostrzezenie. Dzien po dniu kolejne czesci mego ciala kapitulowaly przed wszechpanoszacym sie lenistwem, wiedzialam ze to juz czas by ruszac dalej gdy moj umysl zacza rowniez rozgladac sie za biala flaga. Kolejny punkt na naszej liscie: Pow wow -miedzyplemienny festiwal kultur indian Ameryk teoretycznie obu praktycznie polnocnej.
Problem nr 1.
Nie wiedzialysmy jak to rozegrac logistycznie, bo greyhound (linie autobusowe ktorymi podrozowalysmy) nie dojezdal do wiekszosci miejsc w ktorych Pow Wow sie odbywal. Ale jak to mowia kto szuka ten znajdzie (mowia tez ze nie bladzi ale w tym przypadku to nie do konca byla prawda) - Concord Polnocna Karolina, przyjezdaja indianie, przyjazda i greyhound!
Problem nr 2.
Niestety ani ci pierwsi ani ci drudzy nie liczyli sie z naszymi planami...wielkie bylo nasze zdziwienie gdy Pan Kierowca wyrzucil nas z autobusu ¨Nigdzie¨ czyli gdzies pomiedzy lasem i lasem., twierdzac stanowczo ze to Concord.Wysiadlysmy niechetnie raczej zmieszane...ale kierowcow greyhounda sie slucha!mowia oni w taki sposob w jaki wyrazali sie najgrozniejsi nauczyciele z podstawowki - im nigdy nie mowilo sie nie chocby probowali przekonac ze ziemia jest plaska! Na szczescie oprocz dwoch malych An na koncu swiata wyladowal tez przemily mlodzieniec z meksyku, ktory czekal na swojego kolege z samochodem (samochod jest tu slowem kluczowym). Chlopcy bylo przemili i podrzucili nas do tej czesci concord w ktorej odbywal sie festiwal czyli jakis 15 minut autostrada na zachod (chyba)!!!Tak czy inaczej znalazlysmy sie tam gdzie chcialysmy - tipi Indianie , bebny, straganyz lapaczami snow i wszelkiego rodzaju indianska bizuteria...
O ile po mojej podrozy do gwatemali i meksyku wiedzialam juz troche o majach aztekach olmekach i toltekach to cala moja wiedza o indianach ameryky polnocnej stapala na dwoch bardzo koslawych nogach: noga prawa:dr queen , noga lewa:pocachontas!
I choc Pow wow to taki indianski jarmark a nie powazna uroczystosc, dla ignorantow byl to jarmark pelen wrazen i krotka lekcja kultury i historii plemion Lumbee i Chereokee. Ich muzyka jest hipnotyzujaca, tance porywajace (doslownie w pewnym momencie tanczylysmy razm z nimi) a stroje zaskakujaco bogate i kolorowe (daleko im do skapych rzemieni i kawalkow skory ktore nosza indianie w westernach), ich poszczegolne czesci maja rozna symbolike. Mi najbardziej utkwily w pamieci lusterka ktore zdobily ich ubranie albo zawieszone byly w postaci naszyjnikow czy paskow. Otoz indianie Lumbee wierza ze lusterko chroni osobe przed rzucanymi na nia urokami, co wiecej owe przeklenstwa odbijaja sie i uderzaja w adresata!!
Chlonelysmy to wszystko z rozdziawionymi gebami, oczami, uszami, sercem... czymkolwiek, co da sie otworzyc na wszystko co nowe i dobre...smutno bylo nam zegnac sie z Miss Kara przeurocza Indianka z plemienia Lumbee ktora to wszystko zorganiozowala i ktora pomogla nam sie zorganizowac...Mam nadzieje ze zostawilysmy dobre wrazenie dalekie od gorzkich slow pewnej indianki z ksiazki American dream:¨relacje pomiedzy indianami i bialymi ludzmi sa idealne, nie ma ludzi bardziej lubiacych dawac niz indianie i nie ma ludzi bardziej lubiacych brac niz bialy czlowiek!¨