Wabikiem by zobaczyc Key West (najbardziej na poludnie wysuniety punkt w USA) byl dom Ernesta Hemingwaya, co tam plaza slonce palmy!!! Plan (ktory jak zwykle zostal zdetronizowany przez zaistniale okolicznosci) przewidywal jedna noc na juz-nie-wyspie (amerykanie postanowili zabawic sie w boga i z kilku wysepek urzadzili sobie polwysep laczac je mostami z ktoreych jden ma 7 mil, brzmi znajomo?chodza po glowie jakies buty??). Jednak rozklad autobusow greyhounda w zmowie z godzinami otwarcia domu Pana H. postanowily zmienic moje palny.By zrobic to co zamierzalam w czasie ktory na to przeznaczylam musialabym biegiem dostac sie do hostelu, pedem zajsc do muzeum, szybciutko sie wyspac wczesnym rankiem obudzic i wrocic do miami.Kazda z tych czynnosci byla batem wymierzonym slowu ¨wakacje´ a ze przemocy nie lubie postanowilam zostac dwie noce. I dobrze bo na Key west nikomu sie nigdzie nie spieszy, po juz-nie-wyspie woooooolniutko przechadza sie lenistwo tak charakterystyczne dla miejsc zanurzonych w promieniach slonecznych...turystow nie wielu bo ponoc bylam przed sezonem, tubylcy przemili (w tym przypadku przedimek prze oznacza nadmiar czegos, ilez mozna sie usmiechac i witac:)okolica urokliwa. Jako ze muzeum bylo juz zamkniete a na pomysl pojscia na plaze poczulam jakis wewnetrzny sprzeciw poszlam sie najzwyczajniej przejsc nawet sie nie obejrzalam gdy wyladowalam na cmentarzu. Moja pierwsza reakcja - wybuch smiechu!otoz podchodze do plyty nagrobnej a tu napis ¨jesli czytasz te slowa to koniecznie musisz znalezc sobie jakiees hobby¨Dobry humor w jaki wprowadzilo mnie to zdanie zostal przypieczetowany przez kolejny napis ¨Czesc ludzi zyje radosnie czesc w ciaglym strachu zdecyduj sie szybko bo wkrotce znajdziesz sie tutaj¨ To zupelnie oderwalo mnie od ziemi i tak powoli unoszac sie myslalam sobie o zyciu i takich tam, dzien zakonczyl sie refleksyjnie...
Dnia nastepnego wczsnym rankiem moje mlode wypoczete cialo wyciagnelo z lozka przemeczony juz nieco nadmiarem wrazen troche starszy umysl i powedrowalo na ulice Key West. Razem wloczyli sie tak przez okolo 2 godziny bo tablica w miejscu przeznaczenia nieublaganie krzyczala 9 a.m.! Warto jednak bylo czekac przyznali zgodnie gdy o wyznaczonej porze ich oczom ukazal sie ogrod zarosniety wszelkiej masci roslinnoscia wraz z zanurzonym w nim domem. Bonusem byli przewodnicy, ktorzy uczestniczyli w wyscigu ¨kto bardziej przypomina hemingwaya¨
Dowiedzialam sie tam kilku ciekawych rzeczy np. tego ze pomimo H. mieszkal tu tylko kilka lat to wlasnie tutaj napisal wiekszosc swoich ksiazek, ze byl bardzo przesadny dlatego hodowal 6palce koty (do dzis jest ich tu ponad 50 maja swoj cmentarz z plytami nagrobnymi, pod ktorymi znajduje sie np kot frank sinatra, kot kim novak, kot liz taylor:), zwreszcie ze latarnia na przeciwko jego domu wcale nie zainspirowala go do napisania Starego czlowieka i morze a jedynie wskazywala mu droge do domu po pijackich ucztach w sloppym joe.
Probowalam rozciagnac wizyte u ernesta do granic mozliwosci ale gdy potknelam sie ktorys raz z kolei o spojrzenie jednego z przewodnikow z wygrawerowanym napisem ¨co ty tu jeszcze robisz?¨ zrozumialam ze juz czas na mnie. Zrobilam to co sie robi jak sie nie wie co poczac czyli poszlam przed siebie , a ze na key west wszystkie drogi prowadza na plaze chcac nie chcac wyladowalam nad woda...lezalam tak godzin kilka opleciona promieniami slonca i paskami cienia jakie rzucaly na mnie liscie drzewa palmowego nade mna, otulal mnie delikatny wiatr...szukam slow zeby opisac jak zaskakujaco przyjemnie tam bylo niestety wszystkie gdzies sie po slownikach pochowaly...
Pierwszego dani zakochalam sie w tej wyspie
Drugiego dnia spacerowalam juz bez mapy
Trzeciego dnia nie chcialam Key westu opuszczac...