Geoblog.pl    zimmer    Podróże    Playing Thelma and Luise    Agiocochook or home of the great spirit
Zwiń mapę
2009
01
sie

Agiocochook or home of the great spirit

 
Stany Zjednoczone
Stany Zjednoczone, Coos County
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6364 km
 
Na szczycie Mt. Washington mozna kupic koszulke z napisem "This body climbed Mt Wahington" (nawiasem mowiac Amerykanie uwielbiaja takie gadzety, sa w stanie je kupic i postawic sobie dumnie na kominku nawet jesli cala droge spedzili wygodnie w samochodzie) Po wyprawie na te gore mam wazna informacje dla wszystich przedsiebiorczych ludzi w okolicach New Hampshire: u dolu tego szczytu powinno sie sprzedawac koszulki z napisem: "This body went down Mt.Washington", ale wszystko w sowim czasie....
Wyruszylismy spiac jeszcze, by na szycie byc mozliwie jak najwczesniej - 1, 917m npm+przestrogi o niezwykle zmiennej pogodzie+informacja o tym ze to wlasnie na Mt Washington zarejestrowanao najwyzsza predkosc wiaru 372km/h- sprawily ze pokorniutko zapakowalismy sie do samochodu okolo 5 nad ranem (dla ludzi ktorzy pracuja 6 dni w tygodniu po 10 godzin to nie lada wyczyn), W samochodzie z mojego jezyka zeslizgiwaly sie makabryczne historie o grupie szczesliwych dzieciakow udajacych sie w gory, z ktorych kazdy po kolei ginie w niewyjasnionych okolicznosciach...gdybysmy tyko wiedzieli...
Szlak w gore (Tuckerman z przejsciem w Lions Head)cudny, nie zbyt trudny, niezbyt latwy a gdzie nie spojrzec polacie gor pokryte zielenia - to ten typ widokow ktore wyrywaja z glowy mysli typu: zycie jest piekne, carpe diem, oh my god! ewentualnie o ku....! (dla tych mniej werbalnie wygimnastykowanych) tak czy inaczej spacerujac w strone slonca (bo pogoda byla nieziemska) achalismy i ochalismy ile sie dalo, wskakujac od czasu do czasu na co ciekawsze skalki by popatrzec na swiat zza obiektywu. Wszysto co zasluguje na wspomniany nadruk na koszulce zaczelo sie od zlej mapy - kreski, kropki i kolory na nej krzyczaly ze szlak, ktory zamierzamy wziac by zejsc jest najlatwiejszym. Naiwnie ufajac kreskom kropkom i kolorom podazylismy za zoltymi prostokatami na skalach (follow the yellow brick road nabiera zupelnie nowych sensow:). Pierwszy problem: skrecona kostka (no ale czego mozna sie spodziewac jak sie w gory zaklada tenisowki), drugi problem: kropki, kreski i kolory klamaly (i juz do konca wyprawy smialy nam sie w twarz przy kazdym spojrzeniu na mape.... wlasciwie slyszalam ten szyderczy chichot kiedy tylko do tej diabelnej kartki sie zblizalam!) Szlak okazal sie byc stromy, niewidoczny, krety, sprzetu-ktorego-nie mielismy-wymagajacy! Problem nr 1 + Problem nr 2 = Klopoty. Pierwsza godzina nasaczona byla smiechem, przeciez to takie zabawne przypadkeim trafic na trase na ktora trafic sie nie chcialo. Druga godzina zeskrobala nam usmiechy z twarzy, zaczelo robic sie niebezpiecznie...Trzecia, hmm... w trzeciej godzinie po mojej glowie zaczela obijac sie jedna mysl: skoro jest juz 6, a my ciagle jestesmy prawie na samej gorze czeka nas jeszcze dluuuuga przeprawa przez las pelen zwierzakow, ktore chca mnie pozrec (sic!zaczelam juz myslec w pierwszej osobie liczby pojedynczej!odezwalo sie we mnie na chwile 'ja ' zamiast 'my' zly znak)Czwarta...zaczelo sie sciemniac. Piata...dalej sie sciemnialo. Moje wczesniejsze historie zeskrobane z tasmy filmowej taniego horroru przyczepily mi sie do nogawki i probowaly wdarapac sie do mojej glowy ! Na szczescie musialam skupic sie na tym co mialam, pod nogami a nie przy nogach wiec stapalam twardo po ziemi, a wlasciwe zjezdalam twardo (bardzo twardo!) po tylku, bo tylko tak mozna bylo pokonac te okrutne skaly! Do lasu dotarlismy jeszcze przed ciemnosciami, ktore chwile po naszym wejsciu pochowaly do kieszni wszysktie oznacznia szlaku...gubilismy sie i odnajdywalismy...najwieksza radoscia byla zolta plama na drzewie oraz fakt, ze aprat fotograficzny moze dac prawie tyle samo swiatla, co latarka ktorej nie mielismy. Poczatkowy duch wyprawy (nawiasem mowiac jak na grupe dzieciakow uszyta z roznych osobowosci i narodowosci bylismy niezwykle zgrani i nie -obwiniajacy-jeden-drugiego - to musi miec cos wspolnego z indianska nazwa gory home of the Great Spirit) zamienil sie w odretwienie, tylko majac juz wszystko gleboko w d.....uzym palcu u nogi mozna bylo zniec 11 godzine marszu w mokrych butach i spodniach!
O godzodzine 3 nad ranem (nawiasme mowiac to zawsze o tym czasie dzieja sie straszne rzeczy w horrorach) zobaczylismy swiatlo, i nie byl to ksiezyc! Na widok zarowki ucieszlam sie chyba bardziej niz Tomasz Edison po jej skonstruowaniu!
Kto marzy o wlasnym biznesie niech otwiera sklepik u podnoza White Mountains, z koszulkami z napisem "This body went down Mt Washington", kto marzy o tym zeby wdrapac sie na opsiywany szczyt niech zaopatrzy sie w dobra mape, taka ktorej kropki i kreski nie klamia!!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Ania-wiadomo jaka
Ania-wiadomo jaka - 2009-11-03 11:21
Aniu bardzo podobają mi się Twoje opisy. Trzymam kcikuki za dalsze. Byłaby uz z tego niezła książka:-). Pozdrawiam ciepło i oby tak dalej
 
 
zimmer
Anna Zimmer
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 42 wpisy42 5 komentarzy5 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.08.2011 - 15.08.2011
 
 
25.06.2007 - 25.09.2009
 
 
25.05.2009 - 25.05.2009