Geoblog.pl    zimmer    Podróże    Me gusta viajar me gusta tu, me gusta Guatemala me gusta tu...    me gusta guatemala
Zwiń mapę
2008
25
wrz

me gusta guatemala

 
Gwatemala
Gwatemala, Guatemala City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14970 km
 
Ponoć wszystko ma swój czas….Długo zbierałam się w sobie by napisać o tej podróży, jakoś zacząć nie mogłam, ale ostatnio w głowie mi stuka i puka, żeby ruszyć dalej, a zamknąć coś trzeba żeby coś otworzyć…

Prawie rok minął od mojej wyprawy do Gwatemali. Rok to dużo i mało…Dużo, bo mijające dni z łatwością wyżerają centymetry kwadratowe obrazów jakie na moich oczach malowała Gwatemala i jej mieszkańcy, mało bo nawet lata nie są w stanie zniszczyć tego oszałamiającego wrażenia, jakie wywarła na mnie różnorodność tego kraju.

Nie pamiętam już wielu miejsc, imion, poszczególne twarze stapiają się w jedno…

Ale zraz po przyjeździe byłam cała rozedrgana, wręcz wylewały się ze mnie historie, anegdoty, spostrzeżenia, te dźwięki uderzały w struny, ale nie tworzyły spójnej melodii. Dopiero teraz czuję, że ta piosnka jest gotowa by ją wytrajkotać (bo śpiewać nie potrafię). Ale nie o Gwatemali będzie tu mowa, raczej o przestrzeni, jaka zaistniała w mojej głowie w czasie, gdy przebywałam w miejscu na kuli ziemskiej, które zgodnie z podziałem polityczno - gospodarczym zwie się Republiką Gwatemali.

Po pierwsze - ludzie....

Wiele teorii mówi, że pomimo szerokości geograficznej oraz ilości stopni Celsjusza wszyscy jesteśmy tacy sami. Niestety zawsze kiedy się generalizuje, pomija się istotne szczegóły, a to właśnie one świadczą o samku. Przeciętny gwatemalczyk, jak go nagryźć, pełny jest sprzeczności…Dumny i pokorny, radosny a zarazem smutny, poczciwy choć zdolny do kłamstwa…Odnoszę wrażenie, że te przeciwieństwa są efektem konfliktu naturalnych skłonności potomków Majów oraz okoliczności historyczno-społecznych. Instynkt samozachowawczy, nawet najsilniejszym i najbardziej prawym, w określonych okolicznościach każe powyciągać z szuflad świadomości środki służące przetrwaniu. Podróżując w kraju w którym zarabia się tak niewiele, w kraju w którym rodziców dziesięcioletnich dzieci nie stać na ich edukację, w kraju w którym wyniszczająca obywateli wojna zakończyła się kilkanaście lat temu, trzeba zachować zdrowy rozsądek. Wojnę i biedę widać tu wszędzie. 10 opakowań Laysów, 5 butelek coca coli i trochę ciastek, a w oknach kraty!, mury rezydencji co bogatszych obywateli oplecione drutem kolczastym, strażnik z bronią maszynową w ręku przed najmniejszym bankiem….30 lat wojny domowej oraz setki lat ucisku ze strony potomków konkwistadorów (ponoć po dziś dzień Gwatemalą rządzi niespełna 30 rodzin hiszpańskich; zainteresowanych odsyłam do świetnego reportażu Ryszarda Kapuścińskiego Dlaczego zginął Karl von Spreti) pozostawiły ślad – rozmiar 46! Zaskakujące jest jednak, że pomimo tych ciężkich butów, ludzie tego kraju są nadzwyczaj pogodni i przyjaźni. Spoglądają na świat swoimi pięknymi dużymi oczami, które podkreślone linią szczerego uśmiechu, zatopione są w zoranej zmartwieniami twarzy. Przebywając w małej, zalanej słońcem miejscowości Santa Katharia, nad oszałamiająco pięknym jeziorem Atitlan, miałam zaszczyt zagościć w domu bezpretensjonalnie radosnych ludzi. Ich naturalna otwartość i spontaniczność sprawiły że ja obywatelka pierwszego świata (określenie równie niemądre jak to na wzór którego zostało ono ukute) przesiąknięta latami praktykowanej samokontroli, czułam się nieco onieśmielona ich prostolinijnością sprzężoną z niepohamowaną radością istnienia i akceptacji rzeczywistości, bez tych wszystkich ‘ale’, ‘w jakim celu’, ‘dlaczego ja’.

Po drugie - cała reszta!

Einstein napisał kiedyś że „nieznane jest najwspanialszym przeżyciem jakiego możemy doznać. Jest prawdziwym źródłem wszystkiego” Gwatemala zdecydowanie dostarcza takich emocji. To kraj przepiękny – ocean z lewej, Morze Karaibskie z prawej, góry rozlane po trosze tu i tam, jeziora, wody termalne, wulkany, dżungla, jakby się tak rozpędzić to końca nie widać. A to wszystko zatopione w słońcu, obleczone cienką powłoką dymu, który unosi się z pieców do tortilli. Ale piękna wiele jest na świecie, każde miejsce ma coś zaskakującego do zaoferowania , nie każde jednak jest jak otwarta książka. Wystarczy uważnie patrzeć, by z ulic Gwatemali wyczytać wszystko!
Nawet w najbardziej nowoczesnych miastach jak Gwatemala ciudad, czy Xela (zwyczajowa nazwa Quezeltanango) można napotkać kobiety w tradycyjnych strojach – oplecione metrami kwadratowymi pięknego materiału. Miasta utkane są pamiątkami, które nie pozwalają zapomnieć o piramidzie Majów w Tikal, ciągle aktywnych wulkanach, czy legendach zalegających głęboko w sercach gwatemalczyków (jak np. ta związana z niezwykle popularnymi wśród sprzedających - laleczkami zmartwień - w górach wierzy się, że mają one moc wybawiania z kłopotów). Jednak często podróżującym wiele umyka, przemieszczając się od hostelu do hostelu, przebywa się wśród ludzi ze wszystkich krajów świata oprócz tego konkretnego, który w zasadzie chce się poznać, jest to nawet całkiem przyjemne, bo towarzystwo to ma wiele do zaoferowania , ale jednak…Dlatego na ręce pana prezesa Banku North składam szczególne podziękowania. To z powodu wysokich marży jakie jego bank pobiera za transakcje międzynarodowe (a i trochę przez moją lekkomyślność) na osiem dni przed wylotem z Ameryki Łacińskiej zostałam z niespełna 800 Quezalami (około 100 dolarów) dzięki czemu zmuszona byłam zamienić miejsce pobytu – 2 dolary za nocleg, brak bieżącej wody ‘od czasu do czasu’, brak okna….Brzmi jak jedna z tych koszmarnych historii z poradnika typu: „Nie skończ jak to naiwne dziewcze! Przygotuj się do wyprawy!”. Nic bardziej mylnego! Wszystko skończyło się najprzyjemniejszą lekcją kultury obcego kraju w jakiej uczęszczałam. 7 nocy w Hospedaje Mary Lu to 7 dni jakie spędziłam na rozmowach, wędrówkach i zabawie z sąsiadem z prawej strony – gwatemalskim sprzedawcą zegarków oraz sąsiadami z lewej – salwadorskimi sprzedawcami patelni. Czego się dowiedziałam?:

- W Gwatemali tańczy się do upadłego;

- dla mężczyzn z Ameryki Łacińskiej każda kobieta jest piękna, bo jest…;

- sex nie stanowi tabu, ale opowieści o nim nie są zarazem wulgarne, sex jest…;

- dzieci w Gwatemali matematyki uczą się na miejscowych targowiskach, wiele też wiedzą o sztuce negocjacji, a niektóre sposoby perswazji opanowały lepiej niż przedstawiciele PZPR…;

Oprócz tego są przecudne i radość wylewa im się uszami;

- tortilla, tacos, smażone platanos i sok z pomarańczy wyciskany na moich oczach smakuje o niebo lepiej niż potrawy serwowane w hotelach;

- cejrowskie-bose-chodzenie-przez-świat jest niezwykle przyjemne, tylko stopy trudno się myje.

Mam wrażenie, że czas kończyć te wywody, bo zaczynam się powtarzać…trochę to bez ładu i składu, ale taki jest ten kraj – pełen niespodzianek, różnorodny, niepoddający się regułom. Jedźcie i zwiedzajcie!

Koniec i bomba, kto czytał ten…powinien pójść na spacer bo ileż można siedzieć przed komputerem!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Ania wiadomo jaka
Ania wiadomo jaka - 2010-01-06 09:22
Bardzo mi się podoba ten opis. Jest radosny, twórczy, zabawny i ..... duchowy. Trzymaj tak dalej
 
Ania
Ania - 2011-02-22 09:04
To najciekawszy opis Guate jaki przeczytałam do tej pory. Muy bien!!!
 
 
zimmer
Anna Zimmer
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 42 wpisy42 5 komentarzy5 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.08.2011 - 15.08.2011
 
 
25.06.2007 - 25.09.2009
 
 
25.05.2009 - 25.05.2009